środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział dwudziesty siódmy.

- Ja... Ja.. Muszę iść po... Moją siostrę. - Poleciała mi maleńka łza.
- No to na pewno nie pójdziesz sama.
- N-nie... Nie możesz. - Wydukałam. 
- Oj przestań i chodź. - Wyszliśmy z domu. Ja się nic nie odzywałam. Bałam się jak zobaczy mój dom. Płakałam przez drogę po cichu. 

W końcu doszliśmy do mojego domu. Nagle Zayn... Bo tak miał na imię. Pobiegł w stronę ławeczki pod naszym starym domem i wziął jakieś dziecko. Wziął ją na ręce i pobiegł do mnie.
Ja się zatrzymałam. Otworzyłam szeroko oczy. Ona była cała w śniegu i jeszcze chyba nie przytomna.
- To... Sus. - Zaczęłam płakać. - Proszę, powiedz, że ona... żyje. 
On szybko pociągnął mnie za rękę i pobiegliśmy do pobliskiego szpitala. Zayn czekał na korytarzu. Też się martwił... Przynajmnie mi się tak wydawało, nie znałam go.
Lekarz ją szybko ocknął. Przytuliłam siostrę, która płakała. Opowiadała mi co tata jej zrobił. Podobno tak dostała pasem po dupie, że zaczęła płakać, ale on ją szarpnął za sukienkę przed dom, na śnieg. Zaczęłam ją uspokajać. Doktor powiedział, że ona musi jeszcze chwilę zostać w szpitalu. 
- Kochanie, moje... Nie myślmy o tym. Już nie będziesz z nim mieszkac, obiecuję. Nie będziesz cierpieć. Przepraszam... Na prawdę Cię przepraszam... - Mówiłam przez łzy. 
- Kocham cię, siostrzyczko. - powiedziała słodko. Po tym ją mocno przytuliłam i zaczęłam płakać bardziej. 
 Chciałam jej trochę poprawić humor, więc wzięłam jej maskotkę i zaczęłam robić parodię jakiejś bajki, ale nagle wszedł lekarz.
- Wizyta zakończona... 
Zesmuciłyśmy się obydwie, pożegnałyśmy się, wyszłam.
Chciałam iść w drugą stronę, ale Czarnowłosy uparł się, że idziemy do nich do domu. Nie kulturalnie tak trochę. Nie znam ich w ogóle. Ale ja nie kłóciłam się nigdy. Taki był mój kolejny minus. Nie potrafiłam się kłócić.
Weszliśmy do domu. Tam już był obiad. Dziwiłam się, bo był też talerzyk dla mnie. Tak na prawdę bardzo bym chciała zjeść, ale to... niekulturalne strasznie.
- Ja nie będę jeść. - Powiedziałam, gdy zapraszali mnie do stołu.
- Jedz i nie marudź. - Powiedział chłopak w czerwonych spodniach ciągnąc mnie i usadzając na krześle. 
Po długim zastanowieniu zaczęłam powoli jeść. Brakowało mi tego smaku. Ciepła, domowa zupka... Nie miałam nigdy tak od śmierci mamy. Jadłam tylko kanapki z serem i szynką. Banalne jedzenie... 
Gdy zjedliśmy chłopaki oznajmili mi nagle, że zostanę u nich na kilka dni.
- N..nie. Nie ładnie tak. - Odpowiedziałam.
- Ojj przestań... Gdzie pójdziesz? - Spytał z zażenowaniem Harry.
- Do schroniska dla bezdomnych. - Powiedziałam bardzo cicho, ale oni to usłyszeli.
- Co ?! Oszalałaś?! Nie będziesz łazić po jakimś gównianym schronisku. Nie martw się. To dla nas żaden kłopot. - Uśmiechnął się do mnie Zayn.
Po wielu namowach zgodziłam się, ale dalej czułam się z tym źle. 
- Będziesz dziś spać... Hmm.. W salonie jest strasznie ciasno, więc...  U mnie nie ma, u Nialla też, Harrego... Też. A Louis śpi z Kevinem. Został... ZAYN! On ma duże łóżko. - Powiedział Liam. 
- Co ?! Nie, błagam. - Opuścił głowę. Louis poklepał go po plecach i go ,,ogarnął''.
- Wiem, że tam spała Emila, ale ona nie ma gdzie spać! 
- Ja mogę spać na podłodze... - powiedziałam cicho opuszczając głowę.
- Nie, śpisz z nim, tak Zayn? - On po tych słowach przytaknął i westchnął. 
- Ale... - Nie zdążyłam powiedzieć do końca zdania, a już Zayn mi przerwał. - Żadnych ale... Śpisz dziś ze mną. Nie martw się. Nic Ci nie zrobię. - Uśmiechnął się. Tak nagle zmienił zdanie?
*Z perspektywy Zayna.*
Trochę dziwnie. Jeszcze kilka miesięcy temu spała tu... Emily. Tak za nią tęsknie. Gdy patrzę na nasze zdjęcia to... Płaczę, tak płaczę!
Tęsknie za nią. Kochałem ją najbardziej na świecie a ona? Ona...
- Cz-cześć. Gdzie mam się położyć? - Usłyszałem cichutki głos, który oderwał mnie od rozmyśleń.
- Ym... Tu. - Pokazałem na łóżko. 
- Co? Razem z Tobą?  - Spytała mnie z oczami szerokimi. Słodkie, duże oczka. Co Ty gadasz?! Odpowiedz jej a nie!
- Eh... No przykro mi, ale nie masz innego wyjścia. - Poklepałem miejsce obok na łóżku. 

Z zdziwieniem lekko usiadła na łóżku. Była w słodkiej pidżamce. Ogólnie jest słodka. O czym ja myślę...
- Co się tak... uśmiechasz? - Spytała nagle. 

- Co? Co? Nie, ja nic. Szzz... Jestem idiotą. - Zrobiłem facepalma, a ona cicho zachichotała. 
Położyliśmy się. Był już wieczór.
Poszła na samą krawędź łóżka. Zaraz, kurde spadnie. Pociągnąłem ją za rękę, ale ona nie chciała. Nic nie działa na nią.
Ma takie śliczne włosy. I taką piękną cerę. Jest słodka i taka nieśmiała.  
*Z perspektywy Nicole.*
Co za wstyd! Dziwnie tak spać w jego łóżku...
Co to za dziewczyna? Pewnie jego dziewczyna. On to przynajmniej ma szczęście w miłości. 
- Ładna. 
- Co ? Kto ? Gdzie ? - Spytał mnie nagle zdenerwowany. Pokazałam na zdjęcie jego i dziewczyny. Jego wszystkie emocje opadły. Zrobił się smutny. Miał szklane oczy.
- Ehh... Emily. Moja... była. - Po tych słowach poleciała mu łza. Nie wiem dlaczego zaczęłam ten temat. Przeze mnie płacze. Boże, co ja zrobiłam... Jestem idiotką! 
- Przepraszam. - Przysunęłam się do niego lekko. - A co się stało...? - Czemu ja to powiedziałam.  - Przepraszam... Nie chciałam tego mówić.
- Nie, nic nie szkodzi. 
- Ona... Znaczy tak... Byliśmy wspaniałą parą, miałem jej się zaręczyć. Pojechaliśmy w trasę z naszym zespołem. - Zespół?! To stąd ich wszystkich kojarzyłam...
- Ty i oni, ta reszta, to zespół? - Spytałam dla upewnienia.
- Taa... Ale, prosze, nie piszcz mi tu teraz... - Powiedział zażenowany.
- Co ?! Ty myślisz, że ja taka jestem? Phi... Znalazł się... Pan ideał. - Spojrzałam na niego kpiąco. 

- Nie, nie... Sory. Mogę kontynuuować? - Spytał, a ja kiwnęłam głową. - No i byliśmy w Paryżu... Mieście miłości. Chciałem jej się tam oświadczyć, ale ona pierwszego dnia powiedziała, że musi odejść i uciekła, bez pożegnania, nie odbierała. NIC. Później napisała list ,,Przepraszam, musiałam, miałam wszystkiego dość, nie dzwoń, bo i tak nie odbiorę. Miłego dalszego... życia?'' A my wysłaliśmy jej ciuchy i rzeczy. To mnie naprawdę zabolało. Ja ją... kochałem. - Nagle zaczął płakać. Co ja mam teraz zrobić?! Nie przytulę go bo tak... tak dziwnie. Poklepałam go po plecach lekko. - Przykro mi... - Powiedziałam cicho. - Nie zasługiwała na Ciebie. Zapomnij o niej. Znajdziesz inną.

__________
Czeeść... Przez długi czas były tylko 2 komentarze, co mnie smuciło, a dziś wchodzę, a tu 5 komentarzy, dziękuję, kocham was :3 
Następny rozdział będzie........ fanfary proszę......... jutro lub w piątek. Ale to nie oznacza, że macie nie komentować :D I mam dla was pytanie, na ile oceniacie w skali  0 na 10 ten właśnie rozdział.... SZCZERZE :) 

2 komentarze:

  1. Wszystko jak zwykle zajebiste..ale szkoda mi tego, że Emily odeszła i wgl.. lepiej mi się czytało jak była Emily. Ale wspaniale piszesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPEER !! <3 Ale też uważam, że lepsze było z Emily. Bo ja sobie to wyobrażałam, ze to ja byłam tą Emily.. :) Ale poza tym znakomite. :3

    OdpowiedzUsuń